Świadectwa

Elbląska Pielgrzymka Piesza na Jasną Górę – być może są tacy, którym wydaje się, że każdego roku jest ona taka sama. Pielgrzymi od lat idą tą samą trasą, a postoje są w tych samych miejscach. Co więcej są osoby, które na Jasną Górę, do
Matki Bożej pielgrzymują od lat, co roku.
Moja pierwsza piesza pielgrzymka na Jasną Górę? Dawno to było, jeśli dobrze pamiętam – w  2003 roku. Z perspektywy kilkunastu pielgrzymek mogę powiedzieć, że każda z nich była inna. I to pod każdym względem. (Mam nadzieje, że nie
jest to tylko moja opinia).
Jakim byłby rok bez pielgrzymki? Najłatwiej powiedzieć, że „niepełnym”. Brakowałoby w nim dwóch tygodni rozpoczynających się śpiewem Godzinek, a kończących Apelem Jasnogórskim. Dni przeżytych w innym rytmie niż pozostałe w roku, kiedy to zbyt wcześnie się wstaje i zbyt dużo pokonuje kilometrów.
Do domu pielgrzymi wracają 12 sierpnia. Przynoszą z niej dodatkowy plecak, który wypełniają: doświadczenia, przygody, a przede wszystkim świadectwa.  
Dlaczego tak wielu wraca na pielgrzymkowy szlak? Bo tamten plecak, który pakowali w ubiegłym roku na trasie, wciąż nie jest pełny. Wciąż jest w nim miejsce na jeszcze jedno świadectwo, przygodę i doświadczenie.

Agata Bruchwald

Gdy zbliżała się 50-ta rocznica moich urodzin podjąłem decyzję o udziale w pieszej pielgrzymce na Jasną Górę .Chciałem podziękować  Bogu za dar 50 lat życia i 25 lat małżeństwa. Nie do końca wiedziałem przed jakimi wyzwaniami staję, ale silna wiara i codzienna modlitwa dawała mi moc na kolejny dzień pielgrzymowania. Jednak to co zapamiętam najmocniej, to moment gdy w ostatnim dniu, na horyzoncie po raz pierwszy pojawiła się wieża klasztoru na Jasnej Górze. Było silne wzruszenie i łzy szczęścia, że to się udało. Dziś z perspektywy dwóch lat od tego wydarzenia stwierdzam, że hasło XXV Elbląskiej Pielgrzymki Pieszej:  „Aby On wzrastał we mnie” w pełni oddało mój pielgrzymkowy cel. Nie stałem się innym czlowiekiem, ale na sprawy wiary, miłości , bólu , cierpienia a przede wszystkim na drugiego człowieka patrzę głębiej i dojrzalej. Polecam  wejść na ten pielgrzymkowy szlak.

Mariusz Wesołowski

Pielgrzymowanie może wydawać się czymś odległym- czymś, co dla wielu osób z góry jest niedostępne, w pewnym sensie nierealne. Chociaż mamy możliwość ujrzenia pielgrzymów, żegnamy ich, życzymy im pomyślnego wędrowania, modlimy się za nich, przekazujemy im swoje intencje, ale na zaproszenie do wspólnego pielgrzymowania często odpowiadamy- na pewno nie dam rady! Często nie jest to tylko zaproszenie księdza, czy znajomych- lecz samego Chrystusa, który każdego dnia pielgrzymki mówi do każdego z nas. W zeszłym roku Pan Jezus odmienił również i moje życie. Napisałem maturę, na pielgrzymkę udałem się głównie, by podziękować za dobrze zdany egzamin. Miałem już wybrane studia, załatwione mieszkanie i ze spokojem w sercu wyruszyłem w drogę. Jednak to, co się wydarzyło później, zaskoczyło wielu, a przede wszystkim mnie samego. Pewnego dnia, podczas drogi, medytacji Słowa Bożego, usłyszałem od Chrystusa, że to nie ta droga. Przez resztę dni miałem ogromny mętlik w głowie, aż w końcu, przed obliczem Pani Jasnogórskiej powiedziałem Bogu swoje „tak”- chcę zostać kapłanem! Po pielgrzymce Pan mówił do mnie coraz głośniej, za radą pewnego kapłana, podjąłem decyzję, że lepiej jest „spróbować otworzyć się na działanie Chrystusa, niż później żałować całe życie”. Oczywiście, decyzja nie była prosta. Teraz mogę powiedzieć, że dobrze postąpiłem. Od tego czasu minął rok, a ja jestem szczęśliwym klerykiem. Wiem, że Miłosierny Chrystus i Jego Matka, do której co roku pielgrzymujemy, są przy mnie każdego dnia. Drogi Bracie, Droga Siostro- jeżeli masz przed sobą jakiś trudny wybór, intencję, a może po prostu chcesz za coś podziękować Bogu- nie zwlekaj- wyrusz z nami. Na pielgrzymce dzieją się cuda- a ja jestem tego przykładem!

Al. Marcin Nieścigorski

Wakacje przed rozpoczęciem trzeciej klasy gimnazjum…kurczę, kiedy to było?! Rok 2006….Koleżanka mówi, że idzie na jakąś pielgrzymkę….2 tygodnie na piechotę do Częstochowy,  była już wcześniej i przekonuje, że jest naprawdę fajnie. Myślę sobie „no szalona jakaś, codziennie się tylko modlić i iść….wystarczy że w niedziele do kościoła chodzę”, ale skuszona perspektywą wyrwania się z domu i spędzenia czasu z grupką koleżanek (bo namówiła nas 3), stwierdziłam, że w sumie to mogę iść, bo i tak nie mam lepszych planów. I wiecie co? To była najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć, przeżyłam cudowny czas i przywiozłam ze sobą znajomości i przyjaźnie, które trwają do tej pory i będą trwać do końca życia! Skąd to wiem? Pielgrzymując ósmy raz do Pani Jasnogórskiej od pierwszego dnia było ciężko. Spięcia z nowym kierowcą naszego autokaru nie napawały mnie nadzieją na łatwą drogę, ale jedno z nieoficjalnych haseł pielgrzymki brzmi „im gorzej, tym lepiej”, więc wszystko trzeba znieść, a intencje które niosę będą miały większą siłę. Z upływem każdego kilometra Paweł(kierowca)zyskiwał w moich oczach. Był bardzo pomocny i uczynny, wszystko dało się z nim załatwić. Okazało się nawet, że mieszkamy w tej samej miejscowości , chociaż nigdy się nie spotkaliśmy…no może raz gdzieś…ale nie zwróciliśmy na siebie uwagi. Dla Niego pielgrzymka od początku miała inny wymiar, bo przecież był tutaj w pracy, chociaż później przyznał się, że wyjeżdżając z Kwidzyna miał w głowie kilka intencji, które zabrał ze sobą w drogę. A jeszcze dzień przed jej rozpoczęciem, nie był pewny czy uda mu się jechać, ponieważ na jego nodze był gips! Po kilku dniach Paweł również zaczął dostrzegać we mnie coś więcej. Nie wiem kiedy, a zaczął dźwigać moją ogromną walizkę,  ja zaczęłam mu przynosić rano kanapki na śniadanie( spał w autokarze). W każdej możliwej chwili szukaliśmy swojego towarzystwa, Paweł zaczął chodzić ze mną na poranne msze i wieczorne apele. Poczuł ducha pielgrzymki, wciągnęła Go. Po pielgrzymce nasza znajomość przybierała na sile, rok później wyruszyliśmy razem. Kolejny rok i wielkie wydarzenie – Oświadczył się! Oczywiście miało to miejsce w Częstochowie, pod troskliwym okiem naszej Matki. Ślub był przepiękny. Cała nasza pielgrzymkowa rodzina przybyła, by cieszyć się z nami tego dnia. Kolejny rok i kolejna pielgrzymka, Paweł dostał wolne, aby móc pójść – był porządkowym. Ja, będąc w stanie błogosławionym, wcieliłam się w rolę kwatermistrza i również wyruszyłam w drogę. W lutym 2018 roku urodził się nasz synek. Usypia Go melodia Apelu Jasnogórskiego, który codziennie wybrzmiewa z naszego parafialnego kościoła…przypadek? J Daj sobie szansę przeżyć coś, czego nie da się opisać słowami. My jesteśmy szczęśliwą, kochającą się rodziną, a Ty jakie powołanie rozpoznasz?

Patrycja, Paweł i Błażejek Kamińscy

Pierwszy raz na Elbląską Pielgrzymkę Pieszą na Jasną Górę wyruszyłem latem 2013 r. – oczywiście z grupą Pomezania Kwidzyn. Co prawda, byłem pełen obaw czy podołam przejść całą trasę, ale szedłem z ważną dla mnie intencją, co stanowiło silną motywację. I choć czasem rzeczywiście było ciężko, to chyba przed wyruszeniem na trasę nie zdawałem sobie sprawy jak wielkim przeżyciem duchowym jest pielgrzymka. To jak wielki wpływ pielgrzymka wywarła na moją relację z Panem Bogiem, przerosło moje oczekiwania.
Czym jest dla mnie pielgrzymka? Pielgrzymka to odkrywanie Boga w Słowie. Codzienna medytacja fragmentu Pisma Świętego, Eucharystia, modlitwa pozwalają wejść w głębszą relację z Bogiem, bardziej wsłuchać się w Jego słowo, zatrzymać się nad nim, czego  zazwyczaj brakuje na co dzień. Pielgrzymka to dla mnie także odkrywanie Boga w drugim człowieku. Chyba nic tak nie cementuje wiary jak świadectwo drugiego człowieka. Wspólne wędrowanie pozwoliło mi doświadczyć żywego Kościoła, tworzenia silnej wspólnoty pielgrzymów. Na marginesie, pragnę dodać, że właśnie na pielgrzymce poznałem wielu wspaniałych ludzi, których bardzo cenię, zawiązały się nowe przyjaźnie, które trwają już wiele lat. Pielgrzymka to dla mnie wreszcie odkrywanie Boga w codzienności. Najtrudniej jest dostrzec Boże działanie w małych rzeczach. Poza tym, przez cały rok nie spotykam takiej życzliwości ludzkiej, co podczas pielgrzymki. Wzrusza mnie widok obcych ludzi stojących na trasie pielgrzymki z przygotowaną dla pielgrzymów wodą, czymś do jedzenia lub po prostu machających. Z wielką hojnością i ofiarnością w zasadzie spotkałem się praktycznie na każdym noclegu. Każdy z tych ludzi robi to bezinteresownie, dając piękne świadectwo swojej wiary i pobożności. Dlaczego chodzę na pielgrzymkę? W skrócie – aby „naładować akumulatory”, wejść bardziej w głąb siebie. Czas pielgrzymki to przede wszystkim czas zarezerwowany dla Pana Boga, pogłębienia relacji z Nim. Pielgrzymka jest mi potrzeba też po to, aby się zatrzymać, przemyśleć pewne sprawy, poświęcić czas Bogu w pełni, a nie tylko kilka minut w ciągu dnia. Głęboko wierzę, że Matka Boża, do której zmierzamy przez dwa tygodnie, przybliża nas do swojego Syna i wstawia się za nami, w naszych prośbach i dziękczynieniach. To sprawia, że na pielgrzymi szlak chce się wracać co rok. Z całą pewnością mogę powiedzieć, że mimo wczesnego wstawania, długiej trasy do przejścia, totalnego zmęczenia, czas pielgrzymki jest najlepiej wykorzystanym czasem w ciągu roku.

Łukasz Mroziak